Tak samo, jak jesteśmy przekonani, że w społeczeństwie socjalistycznym ustanie mieszczańska konkurencja o towar i nadwartość, oraz szarpiąca nerwy pogoń za „zyskiem bez wytwarzania”, tak samo zdaje nam się naukowo uzasadnioną nadzieja, że dostarczy ono powszechnej podstawy do psychofizycznego doboru najlepszych dając każdemu organowi odpowiednie narzędzie, każdej dzielności odpowiednie stanowisko i każdej czynności jej zarobek, o ile taka organizacja jest w ogóle możliwą. Socjalizm aż do tego punktu popiera naturalne współzawodnictwo pracy, a ogranicza zwyradniającą morderczą walkę, jaką szerzy w szeregach ludzi kapitalistyczna konkurencja. Jednakże naturalna walka pracy produkcyjnej i współzawodnictwo o stanowisko i używanie same przez się doboru naturalnego nie stanowią. Ponieważ u człowieka walczący organ i narzędzie, za pomocą którego się walczy, są rozdzielone, zatem dobór techniczny i społeczny tylko pośrednio przyczyniać się mogą do hodowli ludzi. Tutaj musi współdziałać dobór małżeński, jest on jedynym bezpośrednim środkiem do podniesienia i udoskonalenia rasy. Jest to nieuchronnym zadaniem wychowania rodu ludzkiego, by między doborem a hodowlą na nowo przywrócić naturalną, organiczną łączność, zerwaną przez dotychczasową cywilizacją, a mianowicie przez mieszczańsko-kapitalistyczny system. Mieszczańscy darwiniści popełniają zaś najczęściej ten błąd, że w ekonomicznym doborze upatrują dobór osobisty, a nawet naturalny.