Domagamy się mianowicie równych zewnętrznych warunków rozwoju dla każdego, niezależnie od jego wrodzonych i dziedzicznych uzdolnień, dla tego mianowicie, że nauka nie doszła jeszcze do tej nieomylności, by z czoła każdego noworodka wyczytać, do czego on jest zdolny – chyba gdyby był mikrocefalem. Wyemancypowaliśmy się na szczęście już z kastowego i stanowego krętactwa, jakkolwiek niektórzy darwiniści społeczni w nadmiarze gorliwości usiłują „z przyrodniczego punktu widzenia“ usprawiedliwić humbug feudalny. I dzielność rodziców nie jest również dostateczną gwarancją dzielności dzieci. Może tu być tylko niedostateczne przypuszczenie, gdyż między doborem osobistym a zarodkowym istnieje tylko względna łączność. Zdolności można rozwijać tylko przez ćwiczenie i użycie -przez pracę – i tylko w ten sposób ich wartość zbadać. Każda jednostka musi na nowo dowieść swej dzielności, a jest to równie naturalnym jak i sprawiedliwym by nikt, jak mówi Herkner, „nie spoczywał na puchowym łożu wielkiego majątku, społecznych lub politycznych przywilejów”.